Powrót do normalności po pandemii
Wydaje się, że zażegnanie pandemii i powrót do choćby częściowej dawnej normalności jest marzeniem każdego. Jeśli jednak czujesz inaczej, nie jesteś sam. Dla wielu osób perspektywa wychodzenia z domu i ponownego bycia wśród ludzi wydaje się trudna, męcząca, a nawet przerażająca. Wraz z postępem szczepień zbliża się jednak moment powolnego powrotu do świata i relacji społecznych poza domem. Dlaczego powrót do normalności po pandemii trudno nam witać z radością?
Błogosławieństwo i przekleństwo czyli o zdolności do adaptacji
Wszyscy zostaliśmy wytrąceni z równowagi, gdy w marcu 2020 roku niemal z dnia na dzień większość z nas została zamknięta w domach. Odczuwaliśmy skrajnie trudne emocje, byliśmy przestraszeni, zdenerwowani, zirytowani, zestresowani, zszokowani, a najczęściej przerażeni nadciągającym niebezpieczeństwem oraz koniecznością zmiany dotychczasowego trybu życia. Nasz świat stanął na głowach. I stał tak przez wiele miesięcy, bo choć następowały zmiany w obostrzeniach, to cały czas musieliśmy mieć się na baczności.
Z czasem staliśmy się może coraz bardziej zmęczeni tą sytuacją, jednak w pewien sposób też przywykliśmy do nowej covidowej normy. Okrzepliśmy w nowej rzeczywistości, bo umiejętność adaptacji zapewniała nam przetrwanie przez dziesiątki tysięcy lat. Dawniej mogliśmy przywyknąć np. do nowej strefy klimatycznej, do jakiej przenieśli się nasi przodkowie. W ostatnim roku do zdalnej pracy i nauki, do zakupów dostarczanych pod drzwi przez kuriera, a nawet do spotkań z bliskimi na zoomie. Nasz umysł pozwala nam na dość szybką adaptację do nowej rzeczywistości. To nasze błogosławieństwo. I przekleństwo zarazem. Bo czasem adaptujemy się do nienormalnych warunków i wolimy w nich trwać, niż podjąć wyzwanie przywyknięcia do czegoś nowego. Nawet gdy to nowe jest stare, jedynie dawno zapomniane.
Scenariusze zatarte w pamięci
Możemy odczuwać niepokój, bo wydaje nam się, że straciliśmy scenariusze zachowania w różnych sytuacjach. W pandemii przestaliśmy podawać sobie rękę na powitanie. Czy teraz można zacząć to znowu robić? Dawniej spotykając sąsiada wymienialiśmy kilka zdań w tzw. small talku. Maski przeszkadzały tłumiąc słowa i zasłaniając uśmiech, więc przestaliśmy to robić. Teraz nie bardzo pamiętamy, jak i o czym wtedy rozmawialiśmy. Chodziliśmy na siłownię, która nie przetrwała zamknięcia. Dobrze byłoby znaleźć nową, ale jakie tam będą zasady i jak się tam zachować?
Całkiem nowe problemy
Na wielu z nas spadły też dodatkowe problemy, których wcześniej nie mieliśmy. Dotychczas udawało nam się je ukryć przed światem. W końcu nie musieliśmy wychodzić z domu. Teraz wiemy, że świat je zobaczy i obawiamy się reakcji.
Wielu z nas traciło pracę i źródło dochodu, niektórzy tracili biznesy, na które pracowali latami. Ta zmiana statusu materialnego może wydawać nam się na tyle widoczna, że wolelibyśmy pozostać w ukryciu. Zwłaszcza jeśli swoje poczucie własnej wartości czerpaliśmy ze stanu posiadania lub wykonywanej pracy.
Niektóre związki nie przetrwały konieczności dzielenia przestrzeni przez 24 godziny na dobę, zwłaszcza w kontekście ogromnego stresu wywieranego przez pandemię. Teraz gdy jesteśmy w trakcie separacji czy po rozwodzie, odpowiedź na proste pytanie “Co u Ciebie?” może być niezwykle trudna.
Część z nas obawia się też reakcji na to, co najbardziej widoczne, czyli nasz wygląd. Wiele osób widziało nas w ostatnich miesiącach, co najwyżej przez kamerę. W ten sposób łatwo było ukryć dodatkowe kilogramy, których dorobiliśmy się przez wiele miesięcy spędzonych na fotelu czy kanapie, zdecydowanie zbyt blisko lodówki. Problem dodatkowych kilogramów zgromadzonych w czasie pandemii jest powszechny. Dotyczy 4 na 10 Polaków.
Spotęgowane stare problemy (zwłaszcza psychiczne)
Dawne problemy też przecież nie zniknęły wraz z nadejściem pandemii. Choć niektóre z nich mogły chwilowo przysparzać mniej dolegliwości. Jeśli ktoś cierpiał wcześniej z powodu agorafobii, to mógł nie doświadczać jej objawów.
Jednak dla większości osób zmagających się wcześniej z chorobami czy zaburzeniami psychicznymi, stres związany z pandemią i lockdownem, mógł stać się czynnikiem zaostrzającym wcześniej istniejące dolegliwości.
Szczególnym przypadkiem jest tutaj fobia społeczna. Każdemu pacjentowi z fobią mówię, że lęk karmi się unikaniem. To czego się boimy z każdym unikiem zaczyna się wydawać groźniejsze. Lockdown sprawił, że zdecydowana większość z nas musiała unikać kontaktów społecznych. Teraz kiedy czas do nich powoli wracać, lęk u osób zmagających się z fobią społeczną może być znacznie większy.
Niepewność jutra a powrót do normalności po pandemii
Dodatkowym czynnikiem sprawiającym, że trudno nam się cieszyć z wycofania obostrzeń jest niepewność, co dalej. Świat, który traktowaliśmy jak coś pewnego i przewidywalnego, wywrócił się rok temu do góry nogami. Trudno będzie ponownie nabrać zaufania do jutra. A co jeśli wirus zmutuje? A jeśli jednak zachoruję? Szczepienie przecież nie daje pełnej odporności. A jeśli za rok pojawi się kolejny MARS, SARS, Covid czy inny wirus? Ta niepewność będzie nam towarzyszyła jeszcze długo. Wielu mówi, że powrót do normalności po pandemii nigdy nie będzie w pełni możliwy. Warto wykorzystać tą okazję, by głębiej przyswoić Heraklitową myśl “Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana”.
Rozwiązania dotyczące konkretnych problemów
Chcesz zadbać o powrót do psychicznej równowagi, zapraszam do lektury innych artykułów, w których możesz znaleźć bardziej szczegółowe wskazówki, dotyczące konkretnych trudności. Jeśli te okażą się niewystarczające i czujesz, że potrzebujesz pomocy, zachęcam do kontaktu.
Jeśli boisz się wychodzić z domu do ludzi, z obawy o to, co sobie o Tobie pomyślą, to strach ten można określić jako fobię społeczną.
Jeśli prześladują cię wyobrażenia lub wspomnienia dotyczące choroby własnej lub kogoś kto cierpiał przy tobie, to cierpisz z powodu traumy czyli PTSD. Jeśli martwisz się, że nie masz siły na powrót do świata poza domem, to niemal na pewno cierpisz z powodu symptomów depresyjnych.